![](/data/public/uploads/2020/01/i6bfr7xjx.jpg)
11 lipca br. nasz kolega, st. specjalista wydziału ogólnego Valerijus Sinkevicius razem z sześcioma innymi litewskim alpinistami zdobył najwyższy szczyt Europy – Elbrus (5621 m n.p.m.). Ten egzotyczny szczyt, położony w Rosji na granicy z Gruzją i Abchazją jeszcze w zeszłym roku był niedostępny dla turystów ze względu na toczące się działania wojenne. Teren wygląda dziewiczo, w zasadzie nie ma dróg i żadnej infrastruktury, co bynajmniej nie odstrasza miłośników górskiej przygody.
Zdobycie Elbrusu - to nie pierwszy sukces solczanina w wysokich górach. Dwa lata temu zdobył najwyższy szczyt Europy Mont Blanc (4810,45 m n.p.m.), w roku 2006 spacerował po wulkanie Etna, kilkakrotnie zdobywał szczyty słowackich Tatr. W tym roku przyszedł czas na najwyższy szczyt Kaukazu.
– Przygotowania sportowe, materialne i finansowe do wyprawy rozpoczęły się już w zeszłym roku. Taka wyprawa potrzebuje nie tylko sprawności fizycznej, rozeznania w górach, ale też odpowiedniego ubrania, sprzętu oraz umiejętności posługiwania się nim. Każdy z naszej grupy miał doświadczenie w górach, kierownikiem wyprawy był znany litewski alpinista Julius Survila. To właśnie dzięki jego wiedzy i doświadczeniu nasza wyprawa odbyła się bez zakłóceń, zdobyliśmy szczyt i szczęśliwie wróciliśmy do domu – opowiada Valerijus.
Wyprawa rozpoczęła się 3 lipca: z Wilna autobusem do Mińska, stamtąd prawie dwudobowa podróż pociągiem do słynnego kurortu Kisłowodsk, gdzie po uzyskaniu obowiązkowego zameldowaniana na policji busami dojechali do miejscowości Dżily-Su na wysokości 2500 metrów. Tam zaczynał się kilkudniowy okres aklimatyzacji w górach. W ciągu kolejnych dni pokonywali przewyższenia od 800 do 1200 metrów. Pieszo, z całym ekwipunkiem ważącym ponad 20 kilogramów musieli wędrować do kolejnych obozów przejściowych.
![](/data/public/uploads/2020/01/ib34dz0nz.jpg)
![](/data/public/uploads/2020/01/i0khm3sqi.jpg)
Pierwszy biwak na wysokości 3800 m. Od tej chwili będą działali już tylko w śniegu. Wyjście aklimatyzacyjne na wysokość ok. 4500 m, powrót do namiotów i nocleg. Taka właśnie jest zasada aklimatyzacji, aby podejść jak najwyżej, a nocować jak najniżej. Oczywiście na tej wysokości nic nie jest takie proste jak na kempingu, choćby samo pozyskanie wody wiąże się z koniecznością topienia śniegu. Na tej wysokości ciśnienie spada poniżej 500 hPa, więc oddycha się z wielkim trudem. Zdobycie najwyższej góry Kaukazu wymaga dłuższego czasu na aklimatyzację. Pięciotysięcznik nie jednego śmiałka zawrócił z drogi. Mimo połowy lata na Elbrusie panuje kilkunastostopniowy mróz, a większość trasy prowadzi stokiem lodowca. Każdy wspinacz jest tu wyposażony w raki, korzysta z dodatkowych zabezpieczeń. Rozległość oślepiająco białego masywu to przyczyna wielu zaginięć. W częstych mgłach i zamieciach bardzo łatwo jest zgubić drogę i zamarznąć.
![](/data/public/uploads/2020/01/igraxppra.jpg)
Następnego dnia, dotarli do skał Lenca na wysokość 4700 m. Ze względu na śnieg i silny wiatr następnego dnia musieli zrezygnować z dalszej wspinaczki i spędzić dzień w namiotach. To właśnie bardzo zmienna pogoda jest jedną z najważniejszych przeszkód w zdobywaniu Elbrusa. Załamanie pogody spowodowało pewne zamieszanie i ewentualność niezdobycia szczytu. Dlatego następne kilkanaście godzin w bezruchu, chłodzie i niepokoju o pogodę były trudne już pod względem psychologicznym. Jednakże poranek 11 lipca zabłysnął słońcem, więc po pewnych namysłach i wspólnym „być albo nie być“ o godz. 5 nad ranem rozpoczęli atak na szczyt. Najwyższy szczyt Kaukazu zdobywał się z wielkim wysiłkiem. Organizm zaczął reagować na rozrzedzone powietrze. Wraz z wysokością grupa potrzebowała coraz więcej odpoczynków, czas zaczynał się dłużyć, każdy następny krok był trudniejszy od poprzedniego, mięśnie odmawiały posłuszeństwa.
![](/data/public/uploads/2020/01/ik2b87ftt.jpg)
Po prawie dziewięciu godzinach osiągnęli wierzchołek. Elbrus zdobyty! Wielogodzinny żmudny marsz wynagrodziły piękne widoki - ze szczytu widać potężną część gór Kaukazu aż po pogranicze z Gruzją i Abchazją. Temperatura na wierzchołku ze względu na porwisty wiatr jest bardzo złudna – mimo świecącego słońca zdjęcie rękawiczek grozi odmrożeniem palców. Po kilku minutach rozpoczęli więc zejście.
- Zdobycie szczytu dla każdego ma swój indywidualny sens i ocenę. Dla mnie to próba siebie, satysfakcja z pokonania własnych słabości, możliwość poznawania czegoś nowego. To ciekawe i tyle – mówi Valerijus.