Lt En Pl
*home*
*home*
pl
lt en

Olimpijczyk Władysław Kozakiewicz - autor „gestu Kozakiewicza” - w Solecznikach

Olimpijczyk Władysław Kozakiewicz - autor „gestu Kozakiewicza” - w Solecznikach

Legenda polskiej lekkoatletyki, złoty medalista igrzysk olimpijskich w Moskwie Władysław Kozakiewicz odwiedził rejon solecznicki. Urodzony w Małych Solecznikach sportowiec gościł w Solecznikach na zaproszenie mera Zdzisława Palewicza.

Inicjatorami przyjazdu Władysława Kozakiewicza na Litwę są Henryk Mażul – wileński dziennikarz i poeta oraz Stefan Kimso, prezes Klubu Sportowego „Polonia Wilno”.

- Tego człowieka przedstawiać nie trzeba, jego nazwisko wszystko mówi. Znamy jego z osiągnięć sportowych, ale dla nas bardzo ważne, że jest jednym z nas. Urodzony w Małych Solecznikach jako dziecko razem z rodziną opuścił rodzinne strony i zamieszkał w Polsce. Dzisiaj miło nam gościć tak znakomitego rodaka i pokazać mu rodzinne miejsca, które na pewno się dużo zmieniły – powiedział mer rejonu Zdzisław Palewicz.

Podczas spotkania w auli administracji samorządu Władysław Kozakiewicz nie ukrywa wzruszenia, wspominając wyjazd z rodzinnego domu.



- Pamiętam światła samochodu, kiedy siedzieliśmy razem z mamą i siostrą w szoferce, a nasze rzeczy były spakowane w przyczepie ciężarówki. Potem przyjechałem tu w wieku 16 lat, z kolegą, ale niestety domu naszego już nie było, mogłem oglądać tylko sad. Cieszę się ogromnie, że dziś mogę odwiedzić rodzinne strony, które znam bardziej z opowiadań mamy – mówił olimpijczyk.



Tyczkarz i wieloboista Władysław Kozakiewicz w 1980 na Olimpiadzie w Moskwie dwukrotnie ustanowił rekordy świata wynikami 5,72 i 5,78 m. Słynny „gest Kozakiewicza”, pokazany wrogo nastawionej publiczności, to jeden z najbardziej pamiętnych momentów w historii polskiego sportu.

- Mimo że zawsze byłem buntowniczym człowiekiem, to nie był gest zaplanowany. Nie przypuszczałem, że kibice będą dla mnie gwizdać. Pokazałem, że Polak może wygrać nawet w Moskwie. I byłem z tego bardzo dumny. Potem dowiedziałem się, że chcą mi zabrać medal i dożywotnio zdyskwalifikować. Na szczęście wziął mnie w obronę Juan Antonio Samaranch i powtórzył moje tłumaczenie - że zawsze tak robię, kiedy wygrywam, a już szczególnie kiedy poprawiam rekord świata – śmieje się Kozakiewicz.

W Małych Solecznikach w towarzystwie mera i licznych dziennikarzy Władysław Kozakiewicz odwiedził miejsce, gdzie stał jego rodzinny dom.

- To nasze jabłonie – z wielkim wzruszeniem mówił patrząc na stare drzewa.



Tu, przed budynkiem byłej szkoły podstawowej, obecnie Centrum Rozrywki i Sportu Wspólnoty w Małych Solecznikach, bez zbytniej skromności zasugerował nadanie placówce jego imienia.

- Trzeba szanować ludzi za życia, co za korzyść z przyznawania medali pośmiertnie – mówił pół żartem, pól serio. – Jeśli tak się stanie, przyjadę na otwarcie choćby i rowerem.



Po wizycie w rodzinnej miejscowości Władysław Kozakiewicz odwiedził Turgiele i Jaszuny, a także spotkał się z młodzieżą szkolną w Gimnazjum im. Jana Śniadeckiego w Solecznikach.